Dominanty

2015-03-17 19:57

Usiadła z tyłu, puszczając mnie na przód, obok niego. Rozmowa była całkiem zajmująca, ale trzymałam się taktownie na jej skraju, chcąc tym razem „ją puścić przodem”. W którymś momencie powiedziała mu o mnie, że ma teraz nowe obiekty zainteresowania. Poczułam się z honorami (choć za płytko) pogrzebana tą jej parafrazą zgrabnego epitafium: Quod tu es, fui, quod sum, tu eris*. Przyjęłam ów pochówek w milczeniu. Uśmiechnęłam się tylko lekko w lusterku do wizji niechybnego ziszczenia się jej przepowiedni. On, gdy tylko wysiadła, wrócił tymczasem do namiętnego wystawiania mi kolejnych werbalnych pomników – „aksamitnej, atłasowej, satynowej osobie”, gładkiej lecz chłodnej… Chodzę po galerii tego artysty oniemiała, zawstydzona, przyćmiona liczebnością i znakomitością własnych wizerunków. I tak mi schodzi czas na oczekiwaniu na moment, w którym przestanę być dominantą jego dnia i kiedy jego wystawy przestaną mnie tak intensywnie obrazować i uwieczniać, kiedy ktoś mnie w tej roli, którą będę już wtedy umiała trochę za dobrze odgrywać, zastąpi. Czekam niecierpliwie na tę jego ulgę, spokój i odpoczynek – naszą, m.in. dlatego, że podobną decyzją obsadziłam się w tej samej roli, tylko w innym gram ją przedstawieniu...

Zastanawiałam się przez siedem dni – czy tę różyczkę ująć w dwa palce i ostrożnie odstawić do wazonu, żeby tam sprawnie, nieszkodliwie zwiędła, czy mocno zacisnąć dłoń na jej łodydze mimo kolców, naprawdę ją przyjąć i mieć to cudne, wonne narzędzie dotkliwych tortur, które wszystkie trzeba by znieść z uśmiechem, z mirażem kwiatu przed rozgorączkowanymi oczyma, z zapachem płatków w pamięci, z wdzięcznością za poruszenie.

Powołałam w sobie kwarcową plażę i morze. Wybieram z tej plaży co piękniejsze kamyczki i rzucam do morza najdalej, jak potrafię – Posejdonowi w ofierze. To jest tak daleko, że nie słyszę, jak wpadają do wody. Nie dzieje się więc jakby zupełnie nic. Z prawie każdym kamyczkiem takie samo zupełnie nic. Morze, choć w ciągłym ruchu, jest jakby niewzruszone – nie rozumiem tego jednostajnego, miarowego szumu w oryginale, nie potrafię go więc przetłumaczyć. Czasem jednak słyszę plusk, kiedy kamyczek wpada do wody. Najpierw odruchowo myślę, że mi się wydawało, potem próbuję ustalić, czemu zawdzięczam – może nie było akurat wiatru, może kamyczek był lżejszy i wylądował bliżej albo może właśnie był cięższy, diabli wiedzą. Nigdy nie odkrywam kamyczkowej teoryi. Pozostałe mi wybory rozpaczliwe obejmują np. rzucanie kamyczków bez zmian z nadzieją na zmianę, nierzucanie kamyczków wcale lub rzucanie kamyczków w co innego, z których żadne niczego nie poprawi, ulgi nie będzie. We have to learn that our desires do not find any real echo in the world (jak mówi Márai) which amplifies them enormously (jak mówi Andy), way beyond the point of endurance (jak mówię ja).

Ostatnio lepiej pamiętam, jak Sofonisba kiedyś dixit, że ludzie, którzy chcą spędzać wakacje na łódce, nie powinni się wiązać z ludźmi, którzy chcą spędzać wakacje w górach. Tajemnice, rzeczy niepojęte, są jednak jedynymi, które zawsze pragnie się odkrywać… Nie jestem pewna, czy nie warto czasem płacić takiej ceny za trwałość.

Podobno spadłam z nieba. Nic nie mówię, ale w każdym razie z wysoka, bo wszystko mnie boli po tym upadku… Jest to jednak niezręczna pomyłka, bo ornament innego istnienia tylko je podkreśla, podnosi wartość estetyczną, cieszy oczy – nie ma innych funkcji, żadnej szczególnej wagi, zwłaszcza raczej nikogo od niczego nie ratuje. Za wikipedią cytując, motyw lub zespół motywów zdobniczych […]. Motywy te, złożone z drobnych elementów, mogą pokrywać całą powierzchnię, występować tylko w określonych polach albo przybierać formę pasową. Mogą także współgrać z tektoniką lub nad nią dominować. Zazwyczaj ornament nie jest elementem niezbędnym dla istnienia struktury danego przedmiotu czy budowli, a jedynie jest stosowany jako element podziału określonej kompozycji. Ornament nie rządzi się zasadami realizmu: często łączy w sobie w sposób fantazyjny różne elementy. […]. Ornamenty pomagają przy określeniu przynależności geograficznej dzieła i jego datowaniu. Nie będę więc żądała. Z prawem do tego nadanym czy bez, nie wolno niczego żądać, zwłaszcza nieistotnym elementom konstrukcji. Uprzejmie jest wychodzić naprzeciw potrzebie, czule jest się jej domyślać. Przeoczenie jest wynikiem zaniedbania, o które jednak nie wolno mieć żalu, nie mając większego znaczenia niż […]. Roztropnie i pokornie jest znać swoje miejsce, poprzestawać na małym, cieszyć się z otrzymanego, odczuwaną przykrość przypisywać własnym wadom i dyskretnie wypłakiwać w poduszkę, poza tym zaś siedzieć cicho, bez narzekań wytrzymując naturę własną i cudzą. Na ile da się wyprzeć egoizm, tak trzymać.

 

_____________________

* czym ty jesteś, ja byłam, czym ja jestem, ty będziesz

Wyszukiwanie