Islam na własne oczy

2011-06-04 22:07

Idąc w nieznane, ryzykuje się odkrycie prawdy niepożądanej, stąd też towarzyszyła mi oczywiście jakaś obawa, że mnie spotka coś, czego bym bardzo nie chciała (a wyobraźnię mam bujną). Szczęśliwie moje przeczucia się potwierdziły: islam jest w założeniu religią pokoju, a okrucieństwu i w ogóle wszelkim skrajnościom (włącznie z tzw. złym traktowaniem kobiet) winne są niezrozumienie i wąskie horyzonty jednostek.

Po pierwsze, przywieziono mnie i odwieziono, mimo że mieszkam w sumie dosyć blisko. Po drugie, postarano się, żebym poznała wszystkich członków najbliższej rodziny, włącznie z najmłodszym, blisko dwuletnim dzieckiem, które ku sporemu zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych i mojemu olbrzymiemu zmieszaniu oddało przede mną regularny pokłon. Po trzecie, traktowano mnie nie tylko jakbyśmy się znali od zawsze, ale wręcz jakbyśmy byli spokrewnieni; słowem, dokładnie tak, jak powinni się do siebie odnosić ludzie wierzący w jednego Boga. Co więcej, znalazłam tam natychmiastową wolę wsparcia (wraz z idącym za nią konkretnym działaniem!), na którą nie można liczyć ze strony nawet bliżej znanego rodaka, i nie kazano mi o nią prosić... Cóż mogę powiedzieć, jeśli nie to, że jestem zachwycona?

Co mnie urzekło najbardziej, to to, że (chyba pierwszy raz w życiu) spotkałam się z całkowitą jednomyślnością: w każdym pokoleniu w pełni podzielano mój pogląd, że rodzaj wyznania monoteistycznego nie ma większego znaczenia, natomiast ważne jest to, czy się jakiekolwiek obiera. Mnóstwo szacunku i delikatności, niespotykana gościnność i szczera otwartość. W ogóle cudowna szczerość… (Nic podobnego do polskiej imprezy rodzinnej, na którą ludzie przychodzą często bez woli, żeby pobyć i sprawnie wyjść). Ktokolwiek przyszedł i mógł zostać, zostawał chętnie i z przekonaniem wchodził w interakcję. Nikt się nawet nie bawił telefonem w trakcie rozmowy! Jakże cudownie nieeuropejsko…

Poczułam wstyd, że moja własna kultura i cywilizacja cofnęła się w rozwoju, a jej przedstawiciele (żal, że i chrześcijańscy…) w dużej mierze zatracili zdolność dostrzegania codziennie niezliczonych okazji do tego, by być zacnymi ludźmi, zachowywać się godnie i postępować względem siebie jak bracia. Skoro więc chrześcijaństwo zaczęło już umierać (i zmartwychwstania chyba tym razem nie będzie), a upewniłam się, że normalny muzułmanin jest tak samo normalny jak normalny chrześcijanin, kibicuję, żeby przynajmniej ta religia się ostała, gdyż to, do czego prowadzi bezbożność, jest dla moich oczu widokiem równie przykrym jak to, do czego prowadzi fanatyzm religijny. Obydwu mam już serdecznie dosyć.

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.