Świat i Cassandra

2010-07-06 16:16

Niestety, jedyne, o czym mogę myśleć, to coraz rzadsze gówno, w którym tonie mój kraj. Zresztą, zostawmy na chwilę kraj – w którym toną bliscy mi i znajomi ludzie.

        Kiedy chodziłam do zerówki, dzieci uczyło się wartości, które z dużym uproszczeniem można by nazwać po prostu chrześcijańskimi. W dzieciństwie czułam się więc zasadniczo w miarę normalna, tzn. nieodbiegająca od normy. Kiedy natomiast byłam na studiach, zdecydowanie czułam się już elementem mniejszości wyznaniowej (w kraju podobno katolickim), a wręcz bywało, że musiałam się poważnie bronić, ponieważ atakowano mnie pod różnymi kątami (włącznie z pomniejszaniem wartości intelektualnych) z uwagi na przyznawanie się nie tyle do wiary, co do wiary czynnej, czyli przyjmowania sakramentów de facto.

        Obecnie znam więcej gejów, lesbijek, biseksualistów, narkomanów, ateistów i alkoholików niż chrześcijan, i to przestawicieli każdej z tych grup osobno znam więcej niż chrześcijan. Wszyscy ci ludzie mienią się wyzwolonymi, wolnymi, światłymi etc., mimo że wszyscy są zafiksowani na swoim prywatnym bóstwie i w jakiś sposób wręcz od niego uzależnieni – ich własna „wolność” ich zniewala. Znakomita większość wcale nie udziela się politycznie lub popiera PO.

        Krótki przegląd mniej lub bardziej widzialnych anomalii w codziennej rzeczywistości:

1.       Niegdyś to, co ludzie robią w łóżku, było ich prywatną sprawą i nikt się z tym publicznie nie uzewnętrzniał, chociaż homoseksualizm jest zjawiskiem naturalnym i występował zawsze. Obecnie organizuje się głośne parady, które przechodzą ulicami wielkich miast, a robi się to w imię równości, która jest na planecie Ziemi czymś całkowicie abstrakcyjnym: nie istnieje równość inna niż ludzi w oczach Boga, a i tu należy mieć na względzie, że mimo równego statusu, nie będziemy równo traktowani. I tak, kobiety nie są równe mężczyznom, a mężczyźni nie są równi kobietom. Niepełnosprawni nie są równi pełnosprawnym i odwrotnie. Dzieci nie są równe dorosłym i odwrotnie. Ludzie nie są równi zwierzętom i odwrotnie. Fauna nie jest równa florze i odwrotnie. Zielony nie jest równy czerwonemu i odwrotnie. Etc.

2.       Miano tolerancji stało się hasłem o niezwykle szerokim zasięgu (faktycznie jest jak broń palna), za prawidłowe rozumienie i stosowanie którego niedługo pewnie będzie można zamieszkać w celi. O ile w samej tolerancji nie ma bowiem nic złego, o tyle ograniczanie surowych czasem praw, którymi rządzi się prosta miłość, na rzecz niebezpiecznego rozciągania tego znaczenia jest paranoją. Nie wszystko można, a wielu rzeczy wręcz nie należy tolerować. (Chyba że doszło już do takiego pomylenia z poplątaniem, że kochające podobno matki będą tolerowały narkomanię swych nieletnich dzieci - bo tolerancja jest dobra a miłość jest zła?).

3.       Religia, która jeszcze 1-2 pokolenia wstecz była ostoją i podporą zarówno społeczeństwa, jak i jednostki, która cieszyła się szacunkiem, o której czego by nie mówić, podobnie jak filozofia, tylko skuteczniej, pomaga jednak zachowywać człowiekowi wewnętrzny ład, obecnie jest karykaturyzowana i ośmieszana, a instytucje, dzięki którym możliwe są praktyki religijne (umacniające ów wewnętrzny ład), są konsekwentnie kompromitowane i rozbijane od wewnątrz (byłabym skłonna przypuszczać, że może umyślnie, przez wykształconych i opłaconych na przykład do tego celu księży). W wyniku tego zmyślnego działania wartości się dewaluują, społeczeństwo się demoralizuje, ale warto pamiętać, że ludzie zawsze mają jakieś bóstwo. I teraz jeżeli oddalają się od rzeczywistego (lub jak chcą ateiści po prostu są zostawieni sami sobie), to do czego się zbliżają i komu to się, proszę Państwa, opłaca? (Bo przecież jeżeli w narodzie zachodzą tak znaczące zmiany w tak krótkim w sumie czasie, to ktoś musi albo to powodować, by na tym skorzystać, albo przynajmniej po prostu na tym korzystać).

4.       Wraz ze spadkiem poziomu wiary, spada naturalnie poczucie przyzwoitości i moralność. Jak do tego dodać zarażanie się homoseksualizmem jak katarem czy modą... Tu  wyjaśnienie dla przedwcześnie oburzonych: prawdopodobnie większość ludzi jest z natury biseksualna (są na ten temat badania), tylko wychowana w heteroseksualnej kulturze, zatem takie „zarażenie się” lub ochota dyktowana modą jest zwyczajnie w większości wypadków możliwe, tak samo jak można pobudzać do pracy lewą lub prawą półkulę mózgu, tak można rozbudzać hetero- lub homoseksualne instynkty i skłonności. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że im więcej się pokazuje takich modeli w mediach, mówi o nich publicznie, kręci o nich filmy (nigdy za mojego dzieciństwa ani młodości nie widziałam filmu z wątkiem homoseksualnym, a widywałam różne, a teraz trudno mi znaleźć film, w którym takiego wątku nie ma lub którego fabuła nie jest wręcz na takim zbudowana), powtarza, powtarza i jeszcze raz powtarza, to to ma wpływ na ludzi. Repetitio mater studiorum est... Otóż stymuluje się tym wyobraźnię, zwłaszcza młodą, kreuje się niezdrowe wzorce, które będą coraz łatwiej, szerzej i głębiej przyswajane, przez co stworzą z czasem poważne zagrożenie dla tradycyjnej rodziny, a tylko w takiej może się począć i wzrosnąć naprawdę zdrowy człowiek, przyszły pracownik czy pracodawca, może nauczyciel, może polityk, może dziennikarz, podatnik i rodzic...

        Ale zamach na podstawową komórkę społeczną idzie o wiele dalej. Państwo „nagradza” finansowo samotne matki, więc czy z facetem, czy bez niego, kobiety rezygnują z formalnych związków dla poprawy bytu swojego potomstwa. Trudno się dziwić, zwłaszcza że autorytet religii jest skompromitowany, a one się czuja tylko jeszcze bardziej „wolne”, czyli w dzisiejszych czasach bardziej wartościowe! Trąca paranoją.

        W dodatku państwo, które zajmuje młodzież a to bzdurną czasem naprawdę i na niskim często poziomie nauką, a to młodych katorżniczą pracą na utrzymanie, postanowiło zupełnie wepchać się w domowe sprawy prywatnych ludzi, zamieniając trochę rodziców na urzędników, co poparł pan BK. No pięknie.

        Na koniec zamiast uczyć kobiety odpowiedzialności za ciała swoje i ich dzieci, pomaga im się być jeszcze bardziej „wolnymi” – na tyle, żeby zabić owoc swoich żądz, bo przecież nie miłości, i żyć beztrosko dalej, aż do następnego razu... Tak, pomaga, bo co z tego, że politycy mówią, że są przeciw aborcji, skoro Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny szacuje, że w rzeczywistości w Polsce dokonuje się rocznie od 80 do 200 tys. aborcji. - Raczej bliżej 200 tys. - mówi szefowa Federacji Wanda Nowicka (https://wyborcza.pl/1,75248,1541951.html)??? Moralność się kłania po raz enty, czyli znowu prawidłowo ukształtowane sumienie, czyli religia. I kółko się zamyka. A przecież jak władze chcą kogoś dorwać, to dorwą bez problemu, więc gdyby były istotnie przeciw aborcji, to by w Polsce aborcji nie dokonywano nielegalnie, a już na pewno nie na taką skalę. Po prostu ktoś z jakiegoś powodu przymyka na to oko...

          Dygresja:

Po legalizacji aborcji w Wielkiej Brytanii w 1968 r. legalnych aborcji było 23,6 tys., w 1969 54,8 tys. Od momentu legalizacji aborcji w tym kraju do chwili obecnej, nigdy liczba aborcji nie osiągnęła 250 tys. Równocześnie w 2008 roku ponad 20 tys. kobiet poniżej 25 roku życia miało za sobą dwa lub więcej zabiegi aborcji. Około 3,8 tys. kobiet miało za sobą cztery lub więcej zabiegów aborcji. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Aborcja) Trochę przerażające, co? A jak wiadomo chrześcijaństwo przędzie w UK dosyć słabo. Ciekawe, za ile lat zalegalizują aborcję i u nas, żeby liczba dokonywanych zabiegów mogła się jeszcze dwu- czy trzykrotnie zwiększyć.

5.       Tymczasem brak wolnego rynku i wysokie podatki robią swoje i ludzie, zwłaszcza młodzi, tyrają nieprawdopodobnie, tzn. tak bardzo, że nie mają czasu myśleć, a co dopiero szukać prawdy czy wartości. Jeśli są młodzi, tym bardziej tęsknią za jakimś życiem towarzyskim, więc jeśli już coś, to pójdą na piwo zamiast szukać w sieci materiałów, które poszerzyłyby ich światopogląd i świadomość sytacji politycznej. O ileż prościej nacisnąć guzik w odbiorniku radiowym czy telewizorze, kiedy się wróci skonanym z pracy... I nieukształtowane sumienie jest spokojne.

6.       Bzdura zaś rozrasta się jak Wszechświat. Przeciętny Polak sądzi, że żyje w wolnym kraju i trudno mu w ogóle wziąć na poważnie myśl, że może tak nie być. A jednak stopniowo jest coraz mniej wolny w tym wolnym kraju. Po pierwsze, jest obywatelem województwa polskiego w UE, a nie obywatelem Polski jako takiej. Po drugie, wolność słowa, do której mądrych przykładów trzeba na własną rękę dotrzeć, czyli mieć na to czas, jest genaralnie mitem, bo panuje jeszcze tylko w internecie (i mało popularnych pismach może), cała reszta zaś jest pod baczną kontrolą rządzących obywatelem i tym, co do niego dociera... A ta partia rządząca lekceważy poparcia i sprzeciwy obywatelskie i swoją postawą niemalże obiecuje, że wywiąże się z możliwie niewielu składanych obietnic, a na wszelki wypadek za wielu nie składa. Co zaś obiecuje, to mamiąco nazywa (prywatyzacja szpitali = większe składki na NFZ ≠ prywatyzacja NFZ). Ale czy ktoś na to zwraca uwagę? No, JKM i zwolennicy, więc się z niego robi szaleńca i nie dopuszcza się go do głosu w TV lub robi to tak, by go ośmieszyć. Jeśli ustawa przeciw przemocy w rodzinie przejdzie, urzędnik będzie mógł odebrać rodzicowi dziecko bez sprawy sądowej nawet, więc czyje to dziecko, skoro państwo roszczy sobie co do niego tak wielkie prawa?

7.       Jest coraz więcej towarów, których jakość wykonania spada. Zasady zwrotów pieniędzy lub wymiany w dużych sieciach sklepów (czyli łatwo dostępnych i znanych) bywają tak ułożone, że pozytywne rozpatrzenie zwrotu jest bardzo trudne lub nierealne. Musimy więc ciągle kupować od nowa, ciągle tracić czas na wybór AGD zamiast przeznaczać go na dobre wybory życiowe i nie mamy czasu myśleć. I o to właśnie chodzi, żebyśmy byli głupi. Potrzeba prawdziwych głupców, których da się przekonać do czucia się mądrymi i ważnymi, żeby odnosić potężne korzyści z demokracji...

8.       Ludzie dorastający w tym medialnym bagnie manipulacji, urobieni dzięki pozorowi, że partia się z nimi liczy (w końcu demokracja jest), czują się ważni, a bez czerwonej lampki ostrzegawczej ze strony religii stzybko sają się pyszni i przestaje im przychodzić do głowy, że mogą nie mieć racji, że mogą coś ważnego przeoczyć, dać się oszukać – przecież żyją w wolnym kraju w XXI wieku i są mądrzy, „wyzwoleni” z mocy tej „niedobrej” religii!  W efekcie są sami ze swoim telewizorem, ze wszystkimi podobnie myślącymi to, co im każą... Obywatele Polski dawno temu przestali być uważni i ostrożni, żyją beztrosko w państwie, na czele armii którego stoi pacyfista, a w razie ataku nie wiadomo, kto ma dowodzić wojskiem! Nie ma gościa, który dowodzi w terenie, a przecież wiadomo, że w polityce nie ma żadnych przyjaźni i że nas prędzej poświęcą niż obronią w razie potrzeby ci, którzy głaszczą nas teraz po główkach za najświeższy "mądry" wybór polityczny. Tymczasem chyba właśnie dokonuje się dywersja, przewrót ideologiczny, a pan Sikorski Radosław beztrosko informuje rodaków, że oto będzie pozwalał Rosjanom wpadać na kontrolę polskich baz wojskowych (https://www.fakt.pl/Rosjanie-wejda-do-polskich-baz-wojskowych,artykuly,76284,1.html). Brzmi trochę niebezpiecznie? Ależ skąd! Przecież, wielkim Polakom, „nic” nie grozi... I zasypiają z mordą na piersi/ w strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie (Tuwim, Mieszkańcy). W duchu socjalistycznej równości i codzienności, w której lud jest tak słaby, nauczony żebractwa (czy prosi Polskę, czy prosi Kościół, czy prosi Unię), zamiast myśleć samodzielnie, ogląda się na pochwały Zachodu, bo jak nie chwalą, tzn. że na pewno źle robimy, a mało komu do głowy przyjdzie, że może właśnie oni nie chcą, żebyśmy wybierali dobrze dla siebie, tylko dobrze dla nich... A wielu ludzi, którzy kiedyś myśleli zdrowo i trzeźwo, na starość zaczyna wsłuchiwać się w telewizyjną mantrę i oto największy sukces rządzących, że albo pozbawiają nią takich ludzi nadziei do tego stopnia, że zaczynają oni głosować i w I turze wbrew niegdyś zdrowym swym poglądom, albo odnoszą zwycięstwo dzięki propagandzie i sprawiają, że zdrowe poglądy tychże zaczynają chorować na pożądane przez władze choroby.

9.       A nacisk na równość i wychowanie do bezradności mają się świetnie. Odrobina wyrazistości, charakteru czy choćby cywilnej odwagi czasem i już jesteśmy agresywni, trochę zdecydowanego, szczerego nazywania rzeczy po imieniu i już jesteśmy chamami. Trochę przewidywalności i rozwagi, a już nas nazywają niegroźnymi szaleńcami. JKM ma świętą rację, gdy mówi o upadku naszej cywilizacji, i Cassandrze także nie wierzono, gdy ostrzegała, przewidziawszy upadek Troi. A jednak pewnego dnia z tego konia wysypali się Grecy...

 

        Rzecz polega na tym, że nawet gdyby przepowiednia na miarę tej Cassandry nie miała się spełnić, przy czym każdy chyba zna tę historię, tylko szaleniec właśnie zignorowałby ją w swej pysze. A wygląda na to, że skutecznie uśpiono Polaków i już nie wierzymy na poważnie, że coś by nam się mogło naprawdę stać, i właśnie dlatego prawdopodobnie w końcu nam się stanie. Ktoś zawsze widzi to, czego my nie. Pytanie brzmi, kto, kto naprawdę rządzi. Bo najgorzej, jeśli za sznurki pociąga obywatel inny niż polski...

 

        Do podsumowania wieloletnich rozmyślań i spostrzeżeń na ten temat przymusił mnie ostatecznie siedmioczęściowy wykład Jurija Bezmienowa (byłego szpiega KGB, specjalistę w technikach dezinformacyjnych i dywersji ideologicznej), naprawdę polecam:

https://www.youtube.com/watch?v=Ya9HtG2UGkk

        I jeszcze link do przepięknego obrazu (Ajax and Cassandra by Solomon Joseph Solomon, 1886):

https://www.mlahanas.de/Greeks/Mythology/RM/AjaxCassandraSolomon.jpg

 

 

 

 

 

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.