Medea superest

2016-03-09 20:06

Dla przypomnienia, artykuł 197. Konstytucji RP mówi:

Organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa.

Z tak wielu bogactw nie pozostało Medei nic poza Medeą – z poczucia winy i obowiązku, od czasu do czasu próbuję to skutecznie zrozumieć. Podobnie bezskutecznie, jak mogą aż tyle ważyć wydarzenia niezaistniałe, wybory dokonane na niekorzyść, nieodezwania się i nieobecności...

Bardzo dziękuję panu Sigmundowi Freudowi za życzenia, aby przestało mi się śnić, a zaczęło przytrafiać – doprawdy, od wczesnej młodości o niczym innym nie marzę (jak i wszystkie moje zacne koleżanki) i nie mogę się wprost doczekać, ale ustawicznie trafiam na zbyt [...].

Pod filmem, na którym urocza panda zaborczo przytula piłkę, jakaś biedna dziewczyna napisała, że chciałaby, żeby ktoś ją tak kochał, jak ów misio tę piłkę. Pozwoliłam sobie sprostować, że panda piłki nie kocha, tylko jej chce.

Głupia, tyle lat żyłam w przekonaniu, że Poe, a to Godwin. Edgar w Loss of Breath tylko zacytował W.G.: 

William Godwin, however, says in his "Mandeville," that "invisible things are the only realities," and this, all will allow, is a case in point.

To co właściwie powiedział Godwin?

It is our special prerogative, that we can converse with that which we cannot see, and believe in that the existence of which is reported to us by none of our senses. Such is the abstract and exalted nature of man. This it is that constitutes us intellectual, and truly entitles us to the denomination of reasonable beings*. All that passes before the senses of the body, is a scenic exhibition; and he that is busied about these fantastic appearances, “walketh in a vain show, and disquieteth himself in vain.” Invisible things are the only realities; invisible things alone are the things that shall remain.

Godwin miał na myśli religię, którą nazwał rzeczą najważniejszą. Choć jest ważna, zwłaszcza z uwagi na władzę, jaką można uzyskać za jej pomocą nad masami, ja nie mam na myśli religii. Mnie chodzi o najbardziej prywatne, wewnętrzne bytowanie, o wszystkie te nieprzeniknione wyobrażenia rzeczywistości równoległych, których nikt się nie domyśla, o słodkie wielowarstwowe "korekty" przeszłości, o tłoczące się marzenia natarczywe, nieustanne a sekretne obcowanie z istotami, których przy nas nie ma/ nie istnieją, namiętne, wielokrotne przeżywanie sytuacji niezaistniałych, z jakiegoś powodu dobrowolnie nie realizowanych, ale poza tym zupełnie możliwych i często upragnionych. W takim właśnie duchu, w jakim to do mnie pierwotnie dotarło (i jakim mnie opanowało), że nieposkromiony, nierzeczywisty nurt naszych myśli jest głównym i podstawowym nurtem rzeczywistości, w której na co dzień funkcjonujemy, będę to na sobie nosiła. Z zadowoleniem.

Dziecko – nazwijmy je Adaś – wjechało do kuchni swoim samochodzikiem i z wyraźnym zadowoleniem oznajmiło mi, że dojechało do pracy. Zapytałam, jako kto pracuje. „Jako Adaś” – padła oczywista, jedyna prawdziwie słuszna odpowiedź. Jak to miło dogadać się z kimś w sprawie tożsamości i etyki zawodowej...

 

____________________

*As well as it entitles us to insanity...

Wyszukiwanie