Pęcznienie w imię

2014-06-29 23:56

„Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha, 
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?” –

pytał Mickiewicz Adam, pytał Oksymoron i ja z panami pytałam – codziennie przez piętnaście (generalnie) koszmarnych lat. Odpowiadała mi głównie niepewność, jak się zachować. Podkop fundameny, a budowla zaczyna się chwiać. Ludzie tracą poczucie bezpieczeństwa, ich świat wyjęty z ramy przyprawia o dyskomfort. Znają nas, mają za rozsądnych, ale taka wiedza to jest nagle grzązki grunt. Niedowierzanie albo obojętność (?) chłodne nie jak lody waniliowe, ale jak silny wiatr o świcie nad morzem. Wszyscy zakrywają oczy, boją się widzieć, zobaczyć, dostrzec... I słusznie. Przykro wiedzieć.

Masza pokutna jest jednak konceptem prawie zabawnym. My stoimy poza wrotami KRK, jesteśmy zwykłymi ludźmi, mamy swoje lata, starzejące się twarze, numery telefonów, adresy mailowe i pocztowe – można codziennie skromnie, pokornie i prywatnie przestać nas tak boleśnie nie zauważać i nie pamiętać, mówiąc zwyczajnie „przepraszam Cię” (większość nie chce nawet pieniędzy, naprawdę...). Wszyscy na to czekamy każdego jednego dnia naszego życia; wiemy, gdzie mieszkacie, uczycie, jak wyglądają te budynki, znamy Wasze obowiązki, wiemy, jak teraz wyglądacie, ile macie lat i jak się nazywa Wasz przełożony... A Wy? Co o nas wiecie? Nie obchodzi, macie już pewnie nowych na myśli, starych w dupie. Chociaż łudzimy się, łudzimy, że Wam się śnimy po nocach, jak Wy nam...

Moi przyjaciele są cudownymi ludźmi i kocham ich nieskończenie. Często mają rację, ponieważ są mądrzy, i niczego nie cenię wyżej nad to, że zmuszają mnie do re-refleksji, ale żadne z nich nie obejmuje w pełni okiem ogromu ani głębi bólu, które ściskają mi gardło. Nic zresztą dziwnego, właściwie to nawet dobrze... Nie mogę tego jednak zostawić, ponieważ nie istnieję ja sprzed tego. Dzięki tej fundacji, nareszcie ktoś (równie nieszczęsny) zrozumiał w sposób uzdalniający i odciążający – nie musiałam tłumaczyć, czemu ani po co, ani że (jak mówi Goethe) to się nie kończy ani nie zaczyna*.

Przy niedzieli i w dniu Piotra i Pawła, po niemal całkowicie nieprzespanej nocy (spisywałam receptę na zmniejszenie zagrożenia...) obejrzałam sobie W imię (2013) by Małgośka Szumowska. Bardzo dobry film, tak prosto i trafnie oddający trudność niektórych sytuacji, subtelnie obnażający słabości sytemowe i ludzkie, a jednocześnie broniący godności człowieka. Polecam.

Tymczasem paniczny strach pęcznieje. Maszyny na siłowni pokazują coraz wyższy poziom wysiłku w coraz krótszym czasie. Liczba powtórzeń równa czyjemuś wiekowi albo go przekracza. Bo i jak przeżyć kolejny rok, jeśli tym razem przeszkodzą wakacje? A może trzeba będzie znieść i to (w imię), może...

 

 Na koniec artykuł z Pisma er - znakomita i obowiązkowa dla każdego poważnie wierzącego w Boga i szanującego innych lektura 

 

____________________________

* "Gdym sama, w dali - niech list przypomina,/ Że w moim sercu płoną najgoręcej/ Zachwyty smutki, nadzieje dziewczęce./ To się nie kończy - ani nie zaczyna." – Johann Wolfgang G., Wtóry list zakochanej (niestety nie wiem, kto przetłumaczył)

Wyszukiwanie