Rzeki modre

2014-08-11 22:39

„Z lodu berło trzyma, 
Tchu ni głosu nie ma. 

Idzie martwą nogą 
Wyiskrzoną drogą, 
Postanęły rzeki modre, 
Do morza nie mogą.”* 

 

„Przecież kiedyś takie Nic jak śmierć/ wpół słowa krtań zarośnie jak skudlona sierść”**. Przesadzone kwiaty mają się znacznie lepiej, zaczęły rosnąć jak opętane. Płynie z tej obserwacji nauka, że kiedy umysł nie rośnie, należy go przesadzić, zainstalować gdzie indziej. Zmieniam więc znowu doniczkę, tylko że moritura „bezwładna dłoń/ zwieszająca się z łóżka sięga aż na dno/ martwego morza potu”** – nadal, teraz, od dziecka, a jest tak, jakbym się obudziła w nocy, którą wszyscy spokojnie i w całości przesypiają, jakby nikt o tym morzu martwego potu nie wiedział, jakby to nikogo nie obchodziło, że to i jego pot, że od urodzenia jesteśmy już prawie martwi.

Z podświadomości, z ekranu komputera albo z zakręcającego chodnika trafia na moje wzrok oka obcej twarzy i przebiega po mnie tak cicho jak kot po moście – tylko to coś ulotnego w niej na dłużej wzbrania powietrzu wstępu do pieca płuc. Przewijałam ją ciągle od nowa, bezdusznie, bez tchu, tak jak przewija mi się przez codzienność bezdusznie i bez tchu wizja tego momentu, „gdy rigor mortis w inne ciało wlewa się/ nieodwołalnie skrzepłym woskiem”**, a ja nic o tym nie wiem – ani o tym innym ciele, ani o tym skrzepłym wosku, ani nawet o tym nieodwołalnym czasie.

Jestem mniej sama niż kiedyś, lecz i tak „przedśmiertny pot/ wyschnie prędzej niż pościel pognieciona pod/ ciał podwójnym ciężarem, w których rośnie krew”** – jeszcze zanim wstanie nowy dzień, najlepszy spośród dni, pierwszy dzień bez nas.

 

____________________

* Maria Konopnicka, Zima

** Stanisław Barańczak, Nigdy bym nie przypuścił

Wyszukiwanie