Skowronki i jaskółki

2014-12-13 08:12

Ten psychiczny ból wzrostowy wywołałam i zwiększam wprawdzie znowu celowo, ale nie mam już pewności, że tym razem mnie to nie zabije, bo bólowi mentalnych kości towarzyszy tak potężny ból przeciążeniowy, że nie tyle mnie to wszystko budzi w nocy, co łańcuchowo nie daje zasnąć, a do przytomności zwyczajowej zmuszam się zwyczajowo (z 4h zeszłam więc do 2.5h snu na dobę)… Oczywiście nie przestanę (proszę nie proponować idiotyzmów), ponieważ inaczej nie ma sensu żyć. Bez pewnej wiedzy nie ma sensu.

Żaden z nich (choć na połamanych rękach noszenie, euforyczne obłąkania, κάθαρσις ekstazy przyznań niezawinionych i łzy odkryte do oglądania i do ocierania, i choć to już pewnie ze 12 lat od takich przeżyć a na taką skalę nigdy, i z 6 od takich przyzwoleń) nie wzbudza we mnie respektu, jaki mam dla jej natury, jej dostojnego i harmonijnego szaleństwa pełnego niezwykłych kompetencji  nic równie fascynującego nie widziałam jeszcze u kobiety (z wyjątkiem może pewnego samowystarczalnego, lecz promieniującego stabilnością zdrowia i konwencjonalnego poprzestawania Sofonisby).

Nic nigdy tak zachwycająco rozwalonego, w tak uświadomionej kompletności i pół-otwarcie, lecz do naga spójnego – gdzie pęk minusów daje pewien plus spektakularny, gdzie wręb do wrębu potrafi przylegać i współodczuwać, gdzie równolegle wykopane doły odkryły, że wiąże je ożywiona ziemia, poznały ją, nauczyły się ją wykorzystywać i aktywnie przeżywają tę więź.

Skowronki to są i jaskółki na moim mrozie, w mojej krainie lodu i wiecznego śniegu.

Wyszukiwanie