Wydarzenia towarzyszące

2016-09-30 11:36

Benjamin (coraz częściej) mówi, że dobre rzeczy spotykają tych, którzy czekają. To chyba prawda, ale wydaje mi się, że źródło tego dobra często nie leży tam, skąd się go wygląda. Czekając więc nie na to, co trzeba, wydaje nam się, że mamy nadal na co czekać. A jest jak zwykle – to, co jest nasze, samo do nas przychodzi, i to szybko, ponieważ tęskni, zatem spieszno jest temu. Dlatego tego się nie wygląda – to się tylko wita i wpuszcza (no i oczywiście przeacza...). Jeżeli trzeba w ogóle czekać, to przeważnie można przestać, bo nie ma na co.

No ale mimo wszystko (jak najgłupsza na świecie) czekałam i trudno mi się robiło wszystkie rzeczy, smutek stawiał opór jak woda, kiedy się idzie w górę rzeki. Chciałam, żeby było inaczej i nie chciałam rozumieć, co się dzieje. A stało się przede wszystkim to samo, co zawsze, tzn. próbowałam zatańczyć sambę z kolumną dorycką. But enough is enough. Time to clear inactive and background processes. Przecież wiem, że rozdawnictwo psuje…

Często przestawiam rzeczy, optymalizuję rozwiązania. Zawsze tak było a ostatnio stwierdzam, że być może doskonałą formą przemeblowania jest po prostu przeprowadzka. Przeprowadzam się więc znowu i po prawdzie chciałabym tym razem mieszkać w żółtym domu z dmuchawcem. Zobaczymy, czy to się uda.

Tymczasem nawet jak na mnie i dla mnie zmiany, które wywołałam, są potężne i trudne do udźwignięcia. Potrzebowałam scalić i objąć je jakoś, wesprzeć samą siebie w postępującej budowie postaci, którą chcę być. Znalazłam więc sobie nowy zapach do nowych zajęć, odłożyłam telefon i założyłam zegarek cioci, zaplanowałam dzień z dokładnością do 10 minut. Mięsień sercowy wyraźnie zgłaszał jakieś obiekcje, ale nie słucham tego jałowego bredzenia...

Jest jakbym miała życie do dokończenia w tym tygodniu, jakby większość świateł nad wodą miała zaraz zgasnąć, ale podoba mi się wszystko w tej sytuacji. Choć będzie to gigantyczny stres, paradoksalnie spodziewam się pewnego rodzaju spokoju i ulgi wynikającej z uporządkowania rzeczywistości, z międzygalaktycznej harmonii wszystkich moich światów.

Niezbyt ostatnio było wiadomo, co się wokół czego kręci, co czemu towarzyszy. To oczywiście kłamstwo. Wiadomo było wystarczająco dobrze, by część mnie postanowiła narzucić wybrany, coraz bardziej potrzebny porządek rzeczy, na co inna część mnie zamknęła się płakać w swoim-moim wewnętrznym pokoju. No i niech tam sobie wyje, jak musi, nic mnie to nie obchodzi.

Wiedziałam, że łatwiej uzyskać przebaczenie niż pozwolenie, ale nie miałam przecież zamiaru przepraszać.

Może jeszcze trochę później zajmę się wielogodzinnym dogrywaniem brakujących od dawna Czytanek śnieżnych, a może po prostu nigdy ich nie dogram. Teraz citius, altius, fortius i zobaczymy, gdzie i kiedy się zatrzymam i rozejrzę, i zaobserwuję, jak bardzo inne będzie wszystko i że zwłaszcza niektórych ludzi od dawna nie będzie już w pobliżu, również mnie na obecnym stadium rozwoju.

Wyszukiwanie