Zaskoczenia

2012-08-21 18:48

Mori na wakacjach – to brzmi wręcz niezręcznie, trochę niedorzecznie. Ale czasu będzie mało a miejsca oszałamiające, co daje pewną nadzieję, że nie będę się w stanie zajmować żadną pracą. Nie mogę się doczekać. (Milczenie). Nie mogę się doczekać! (Uśmiech).

Na fali zjawisk i doświadczeń nowych, poszłam do optyka i zrobiłam coś niepodobnego do siebie, mianowicie – do melodii zupełnie wdzięcznego w tym wypadku języka angielskiego – babrałam się przez godzin dwie przy własnych gałkach ocznych w celu dopasowania soczewek i oprawek, pierwszych już od dziewięciu lat, czyli dopiero drugich (sic!). To nieprawda, że soczewek się wcale nie czuje. Na pewno można się do tej niewygody przyzwyczaić za cenę wygody, ale ja je czuję. Chociaż nie jest to aż tak wstrętne, jak się spodziewałam, pozostanę na co dzień przy okularach.

Czasem się zastanawiam, czy umiałabym być rozrzutna. Ekspertyza wypada konsekwentnie na nie. Szanowanie pieniądza (którego tak dalece nie poważam!) zaszczepiono mi nader skutecznie.

Jakaś część mnie wie, że zbliża się pewien dzień (choć jego sens już się w istocie dokonał), i nie potrafi o tym nie wiedzieć, chociaż chce. Tego dnia pewne przekonania zwalą się jak zbombardowane budynki. Tego dnia w tym samym momencie ktoś stanie się w pewien sposób słabszy, a ktoś silniejszy. O tyle samo. Dwie osoby staną się (o swą wzajemną obecność i brak) mądrzejsze i znowu wolne. Obumrą i odrodzą się dwa umysły. Mam nadzieję.

Po raz ostatni okazało się, że oliwki czarne muszą zawsze zwyciężać oliwki zielone (przynajmniej jeśli w grę wchodzi moje podniebienie), jak również daktyle z pestkami w syropie muszą zawsze triumfować nad drelowanymi i wysuszonymi.

Poza tym usłyszano mnie dzisiaj w Anglii oczyma. I będę oczyma słuchana.

 

Wyszukiwanie