Zostawiłam tam kolorowe sny…

2011-05-28 21:49

Jeszcze trochę i minie połowa mojego życia (od tamtej dawnej pory ma się rozumieć). Przypadkowo to właśnie z tego okresu pochodzi pierwsze bardzo przyjemne wspomnienie związane z Pragą Południe, gdzie dużo potem wydało mi się być wszystko: Obrońców, Zwycięzców i Walecznych; Międzynarodowa, Rzymska, Grecka i Ateńska; Londyńska; Paryska, Alzacka i Francuska; Indyjska i Arabska; Marokańska, Algierska, Libijska, Egipska i Afrykańska; Kinowa, Wzorcowa, Fundamentowa, Ramowa i Świętosławska; Filomatów, Grenadierów i Znicza; last but not least (na koniec, ale nie mniej ważna), Kamionkowska. Dobrze mi tam było i chciałabym tam jeszcze kiedyś mieszkać, jeździć dziewiątką… Zostawiłam tam (jak Niemen) kolorowe sny, bo jeszcze wtedy (mimo wszystko) takowe miewałam. Teraz nie śnią mi się już koszmary, ale kolorowe sny nie śnią mi się także; dzielę z Balzakiem stracone złudzenia i czuję się idiotą Dostojewskiego w wydaniu żeńskim.

        Tymczasem opanowałam z grubsza arabski alfabet i okolice, bo zaczęła mi działać na nerwy kompletna niewiedza nt. kultury, która ostatecznie nastąpi po mojej własnej, czyli zaraz. Muszę przyznać, że wymawianie niektórych liter jest pewnym wyzwaniem, a skoro już zdałam sobie sprawę, że znajomość czynna nie tylko nie jest mniej ważna od znajomości biernej, ale od niej ważniejsza, wygląda na to, że pozostaje próbować…

        Przeglądam strony jak w transie, chociaż to, czy znajduję, nie ma najmniejszego znaczenia. I choćbym się nauczyła chińskiego przed końcem przyszłego tygodnia, nie znam satysfakcji, zadowolenia ani umiaru. Osiągnięcie od lat już mnie nie cieszy, więc zdobywam szczyt i schodzę z niego niezwłocznie bez żalu... Pamiętanie tego nie ma większego sensu; wszystko + x znika w neurotycznym ambicjonalnym worku bez dna. Nic mnie nie obchodzi NVQ level 3 w business & administration, ale skoro level 2 (którego zresztą nienawidziłam szczerze z samej tylko zasady) się skończył, a level 3 jest w zasięgu ręki, no to dawaj.

        IFK kfi-czy ./?

        Jakkolwiek ze Strzelcami tendencja trafień kolejnych strzałów była zawsze odśrodkowa, czyli dobrzeżna, chętnie bym się znów znalazła (na podwieczorną chwilę) w Strzelcach.

        Rozległo mi się dziś w głowie pradawne ostrzeżenie Decimala, żebym TEGO nie żałowała. Był TO rzeczywiście tragiczny wybór, ale dokonałam go, żeby nie dokonać jeszcze gorszego. I w związku z tym nie pożałowałam nigdy tej fatalnej decyzji, chociaż też – siląc się na obiektywizm – mało kiedy postąpiłam w życiu równie źle...

        Znowu zmieniłam płaszczyznę bytowania. Może tu da się funkcjonować.

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.